top of page

Rozdział 9 Café WOLNOŚĆ (fragment)


Mężczyzna wydał się jej dalekim znajomym, którego chciałoby się w portalu społecznościowym dodać do bliskich. Powitanie wyglądało dosyć chłodno: podanie ręki w drzwiach kawiarni przy Piotrkowskiej, wybór stolika w głębi sali. Zaraz potem dostał ważny telefon i zostawił ją przy gorzkiej kawie. Właśnie wtedy dowiedziała się, jakie jest jego prawdziwe imię. Gdy wrócił, był wyraźnie poddenerwowany. Pierwsze pytanie obrócił w żart, a zaraz potem sam wystawił ją na strzały serią pytań: w jakich okolicznościach poznała Claire? Jak długo trwała znajomość? Kiedy ostatni raz rozmawiały? Nie dała się zwieść. Okrążyła każdy znak zapytania. Powiedziała, że auto da fé w wykonaniu Claire to dowód, że żyje. Artysta jest wyrafinowanym mordercą: zabija to, co kocha albo siebie. Nigdy obu naraz.

- A może było na odwrót? Może to sztuka zabiła Claire? – spytała i ciągnęła fantazję: - W chwili agonii jej sztuka, wydając ostatnie tchnienie, dosięgła swego stwórcy, by go ostatecznie unicestwić…

Wyjrzała przez okno kawiarni na ulicę, zobaczyła francuskie szyldy i Piotrkowska zamieniła się w uliczkę prowadzącą do rynku Saint-Pierre, z widokiem na bazylikę Sacré-Coeur na Montmartre.

- A może zabiło ją miasto? – szukała dalej.

- A może ubecy? - spytał.

- A może kosmici? – zażartowała, ale nie polubił jej dowcipu.

- Kręcili się przy nas – wyjaśnił. - Służba bezpieczeństwa. Mogli ją uprowadzić, przesłuchiwać, torturować. Coś poszło nie tak… Słyszałem, że na cmentarzach między grobami zakopywali ciała pomordowanych, zalewali miejsca betonem, robiąc alejki.

- Nawet o tym nie myśl. Kiedy widziałeś ją po raz ostatni?

- Po „Dymach nad miastem” pojechaliśmy z Claire do przyjaciół. Świętowaliśmy. Ale ona zachowywała się inaczej niż zwykle. Nie piła tamtego wieczoru, ani nie paliła. Jakby coś przeczuwała. Zrozumiała, że właśnie zrobiła miejsce dla kogoś nowego w swoim życiu…

- Poznała kogoś? Zakochała się?

- Powiedziała mi, że będziemy mieć dziecko. Dziewięć miesięcy później upadł mur berliński i naprawdę wszystko się zmieniło.

Połowa wyrazu „przemoc” to „moc”. Doszli do tego między café au lait a tartą cytrynową. Wyraz „przejście” bez dwóch liter daje „zejście”.

- „Oni”, tak zatytułowała cykl obrazów – przypomniała mu, ale on dobrze pamiętał.

- Plus obiekty-bramy – uzupełnił. - „Sen Architekta Hommage a Albert Speer". „Wola mocy”. „Przejście”.

[if !supportLists]- [endif]Jesteśmy na etapie „Oni” – zawyrokowała.

Kończąc kawę, stuknęli w tym samym momencie filiżankami o spodki. Patrzył na nią z uwagą. Nie lubił wróżyć z fusów, więc zdał się na jej proroctwo.

- W tytułach spalonych prac znajduje się klucz do odnalezienia Claire B. – zdradziła mu. – Dziękuję uprzejmie za kawę i ciasto. Chodźmy!

Wyszli na paryską ulicę. Śnieg walił z nieba, więc schowali się pod parasolem. Chwyciła go pod ramię i przeszli wzdłuż sklepików ze sztuką.

- Znalazłam paru świadków, którzy mówili, że zatrzymała się tu na dłużej. Nie wspominali o dziecku – powiedziała. – Wiem, że robiła artystyczne akcje w Centrum Pompidou.

- Widziałem jakiś czas temu katalog wystawy w dawnym więzieniu dla kobiet w Avignon. Pojechałem tam.

- I co?

- Jakby zapadła się pod ziemię.

- Dobrze więc, że tu jesteśmy. Zbadamy każdy ślad – pocieszyła go.

Gdy się rozstawali, położył jej dłoń na ramieniu.

- Znajdź ją – poprosił. - Dla mnie. A jak znajdziesz, powiedz…

- Postawię sprawę jasno. Nie szukam samej Claire. Szukam też jej dziecka. A gdy ich znajdę, sama postanowię, czy się nimi z tobą podzielę.

Zabrał dłoń z jej ramienia i machnął na taksówkę.

- Ona nie należy do ciebie – powiedział z naciskiem, gdy auto podjeżdżało. Otworzył przed nią drzwi, pozwolił rozsiąść się w środku, zamknął parasol, otrząsnął i podał. Zamierzał pożegnać się oschle, jednak w ostatniej chwili złapała jego dłoń i ścisnęła mocno.

- Finders Keepers! – krzyknęła, a jej śmiech zamknęło trzaśnięcie drzwi taksówki. Odjechała. Został sam na ulicy. Śnieg wpadł za kołnierz płaszcza i roztapiał się na szyi, gdy przeglądał w komórce najbliższe połączenia lotnicze z Łodzią. Schował się pod markizę boulangerie i wiedział już, że powrócił do zagadki Claire B., aby ją rozwiązać na dobre. Albo na złe.

bottom of page