Rozdział 2 KREMATORIUM (fragment)
- Co tu robisz?
- Nic.
- Więc po co tu stoisz?
- Tak sobie.
- Lubisz słodycze?
- Każdy lubi.
- Czy umiesz czytać?
- Jasne. Każdy umie.
- Co wolisz: cukierek czy książkę?
- Książkę.
- Naprawdę? To ładnie. A więc szukasz tu jakiejś książki?
- Nie. To książka szuka mnie.
Stała w dobrze oświetlonym górnym światłem korytarzu i patrzyła na ciało kobiety, przykryte tylko do połowy białym całunem. To Claire – przekonywała samą siebie. – Ale Claire miała chyba mniejsze piersi. Jak to możliwe, że one… Ciało leżało w wodzie długo. Trochę to trwało, zanim je wyłowiono. Parę następnych dni minęło, zanim zrobiono sekcję. Potem czekano jeszcze kilka, aż ktoś zgłosi się po odbiór. I oto podeszła do zmarłej, chwyciła biały całun, przykryła te jej za duże piersi, ale twarzy nie ma odwagi. To Claire. Niepodobna do siebie, ale wciąż ona. Zawsze miała ładne nogi. Materiał zapadł się nieznacznie, wyznaczając prostą linię ud. Stopy rozchylały się na zewnątrz. Wróciła wzrokiem do twarzy, kiedy dwaj pracownicy zawinęli całun dookoła głowy i, przytrzymując ramiona blisko ciała, obwiązali go sznurkiem w pasie, w kolanach, na szyi.
- Nie powinno pani tutaj być – powiedział ten uprzejmy i zrobił na końcach sznurka kokardę. Podnieśli ciało bez wysiłku, przenieśli do trumny z tektury. Do środka można wkładać tylko zwłoki, niczego więcej. Przedmioty mogą wybuchnąć albo rozpuścić się. Na tamtym świecie się nie przydadzą, a nikt nie chce kończyć w smrodzie. Zacisnęła w dłoni plombę. Tylko ona wiedziała, że na jej awersie zapisane jest słowo „koszer”, nie po polsku. Na rewersie są cyfry. Przełożyła ją do kieszonki bluzki, na sercu. Operator włączył ogrzewanie przyciskiem „start” na konsoli. Temperatura musiała dojść do minimum 650 stopni Celsjusza w komorze głównej.
- Nie powinno pani tutaj być – odezwał się pracownik i wskazał dłonią kierunek: – Tam jest sala ceremonialna.
Przeszli do pokoju z imponującym lustrem na jednej ze ścian. Nie zobaczyła w nim jednak swojego odbicia.
- Czy ma pani zdjęcia zmarłej? – spytał uprzejmie.
- Tak.
- Można przeglądać.
- Dziękuję – odpowiedziała, choć nie była pewna, czy wdzięczność w tej sytuacji była odpowiednia. Wspólne zdjęcia ze spotkania z Claire zamieściła kiedyś w sieci. Wyciągnęła komórkę, by je odnaleźć. Telefon długo szukał sieci, ostatecznie wyświetlił komunikat „brak połączenia”.
- Zaczynamy – uprzedził pracownik, po czym wyszedł, zamykając szczelnie drzwi, za nimi kolejne. Rozległa się kojąca muzyka. Gdyby była głośniejsza, kobieta mogłaby nie dosłyszeć szeptu:
- Za twoimi plecami.
Odwróciła się gwałtownie. W sali nie było nikogo więcej.
- Za twoimi plecami jest - ostrzegł szept. Zakręciła się dookoła i zauważyła, że lustro bez odbicia to okno, zasłonięte roletą. Ponownie nie znalazła źródła szeptu.
- Za twoimi plecami jest krzyż okna – kontynuował. Rozpoznała teraz słowa i głośno, jak odzew na tajne hasło, odpowiedziała:
- Dynamit, co rozsadza mi niebo.[1]
Zasłaniająca okno roleta automatycznie podniosła się w górę. Ceremonia rozpoczęła się. Zajrzała do sąsiedniej sali z ciekawością. Na jej środku stał wózek zawiadowczy. Operator wszedł majestatycznym krokiem i stanął przy konsoli. Dał ręką znak, a dwaj pracownicy wnieśli ekologiczną trumnę z ciałem. Postawili ją na ramionach wózka, a operator przytrzymując przycisk, podniósł w górę, na wysokość włazu. Nie wyglądał jak wrota piekła. Operator wcisnął kolejny przycisk i właz otworzył się. Nie buchnęły płomienie, które mogłyby dać wyobrażenie piekielnych czeluści, zawłaszczyć martwe ciało, upominając się o duszę. Nie było zapachu siarki. Dostrzegła tylko delikatną poświatę. Wózek wsunął trumnę do komory spalania. Właz zamknął się. Pomyślała, że skoro w sposób tak wulgarny udowodniono jej brak piekła, to nie ma nadziei na istnienie nieba. Dokonało się.
- A czego się pani spodziewała? – usłyszała. Trzymała kurczowo w dłoni wypełniony arkusz zezwolenia na kremację. Łódź, dzisiejsza data, imię, nazwisko osoby udzielającej zezwolenia na kremację, legitymującej się dowodem osobistym, wypełnić, gdy nie jest podany PESEL, adres zamieszkania, zaznaczyć stopień pokrewieństwa z osobą zmarłą, na przykład: mąż, żona, syn, córka, osoba obca *niewłaściwe skreślić, udzielam zezwolenia na kremację – spopielenie zwłok (szczątków) osoby zmarłej, Claire B…
Piec pracuje, więc w komorze jest widno. Operator widzi, czy wszystko się spaliło. Podgląda przez okienko. Podnosi metalową klapę, wygarnia prochy. Zawsze pozostają fragmenty dwóch czy trzech kości w całości. Studzą się jakiś czas. Operator przesuwa dźwignię i otwiera pochylnię, po której spalona zawartość przesypuje się do niewielkiego pojemnika. Następnie przenosi go do urządzenia rozdrabniającego szczątki. Młynek obraca się. Pozostają protezy, implanty czy gwoździe z trumny, a to, co zmielone, przez sito spada w dół. To znaczy - tylko czyste prochy spadają. Czyste prochy zawsze spadają.
...oświadczam, że zapoznałam się i akceptuję wewnętrzny regulamin realizacji wykonania usługi kremacji podany na stronie www. Tabliczka (typowa z symbolami religijnymi) tak/nie *niewłaściwe skreślić. Obsługa krematorium ma zapewnić osobę duchowną tak/nie *niewłaściwe skreślić. Rozrusznik (osoba zmarła posiada) tak/nie *niewłaściwe… zaraz, zaraz…
- Skąd na liście wziął się rozrusznik?
- Pozostał po spopieleniu.
- Claire nie miała rozrusznika.
- Jest pani pewna?
- To nie może być ona … Claire żyje!
( … )
[1] Słowa wiersza z 1981 autorstwa Cadio Rebel.